Zródło ludzkich frustracji

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem "Źródło ludzkich frustracji" przygotowanym przez naszego eksperta Wróżbita Michał Komorowski.

"Źródło ludzkich frustracji" Praca wróżbity i doradcy życiowego to codzienne spotykanie się z ludzkimi problemami. To nie jest lekka praca. Trzeba mieć silną i zdrową psychikę, ale przede wszystkim kochać ludzi i ludzkie życie. A moją największą pasją jest właśnie ludzkie życie. Kocham to, co robię. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi, słuchać ich, zadawać pytania i wspólnie szukać odpowiedzi. Mój gabinet jest codziennie pełen frustracji, żali, pretensji, smutków, złości, nienawiści i wszystkich innych emocji, które nie raz trudno nazwać. Zawsze starałem się znajdować w kartach podstawową odpowiedź na podstawowe pytanie - "skąd to się bierze?". Znalazłem. Długo się nad tym zastanawiałem, bardzo długo szukałem, miałem wiele mieszanych uczuć i emocji, czy dobrze myślę, czy aby na pewno można ten temat uogólnić i postawić znak równości przy mojej tezie... Dziś jestem pewien tego, że tak. Podstawowym źródłem ludzkich frustracji jest brak zaufania do Boga. Każdy z nas nie raz i nie dwa spotykał się z traumatycznymi sytuacjami w swoim życiu. Śmierć bliskiej osoby, utrata pracy, przyjaciela, rozwód, bolesne rozstanie, zdrada, nieuczciwość, kradzież, choroba i można tak wymieniać i wymieniać po przecinku wszystkie nasze codziennie dramaty i tragedie, z którymi człowiek musi się zmierzać każdego dnia swojego życia. Przy tym wszystkim w naszych głowach pojawiają się różne myśli, w sercach różne emocje, zadajemy różne pytania: "Dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego moja mama? Dlaczego teraz? Dlaczego tutaj?", ale również doszukujemy się winnych, często we wszystkich wokół, w otoczeniu, przyjaciołach, rodzinie, często oskarżając Boga, że jest okrutny i niesprawiedliwy... W tych wszystkich dramatach i oskarżeniach zadaję proste pytanie: "Czy wierzysz Bogu?". Zawsze widzę to samo zmieszanie na twarzach moich rozmówców, jest takie: "yyyy, w sensie, czy wierzę w Boga? Tak, wierzę!". Wtedy powtarzam moje pytanie: "Pytałem, czy wierzysz Bogu, a nie czy wierzysz w Boga?". I znów to samo zmieszanie i te same odpowiedzi: "Ale nie rozumiem, o co Ci chodzi, jak czy wierzę Bogu?". Uważam, że krzywdzące jest pytanie: "Czy wierzysz w Boga", gdyż pytanie to, po pierwsze, stawia Boga w szeregu z krasnoludkami i Świętym Mikołajem, a po drugie nic nie daje, nie powoduje w ludzkich sercach i głowach refleksji. Bóg to nie postać fikcyjna, w którą możemy sobie wierzyć, bądź nie wierzyć, jak w krasnoludki, czy elfy. Bóg stworzył świat i nas. Każde dzieło ma swojego stwórcę. Rozłóżmy "malucha" na części pierwsze. Nie znam się na autach, więc nie wymienię więcej części niż koła, opony, kierownicę, siedzenia, silnik i "blaszaną obudowę", ale wszyscy wiemy, że nawet nasz zwykły, nieskomplikowany "maluch" ma tych części więcej, pewnie tysiące. Wsadźmy te części razem do pojemnika i mieszajmy, mieszajmy, podrzucajmy, podgrzewajmy, chłódźmy tygodniami, miesiącami, latami... Czy kiedykolwiek z tych części coś powstanie...? Czy kiedykolwiek powstanie z nich nasze auto...? Możemy tak mieszać te części na wszystkie strony milionami lat i nigdy nie powstanie z nich auto! Prosty przykład, kompletnie nie z mojego świata, ale jasno pokazuje, że każde dzieło musi mieć swojego stwórcę. Człowiek to nie "maluch", to istota tak skomplikowana, tak złożona, że nie potrafimy naszym umysłem zrozumieć tego, jak funkcjonujemy, jak to wszystko w nas działa, jak to się dzieje, że żyjemy, myślimy, czujemy itd. Rzeczą absolutnie bezdyskusyjną jest stwierdzenie, że Ktoś nas musiał zaprojektować i stworzyć. Nie jest ważne, jak nazwiemy naszego Stwórcę, ważny jest fakt, że On jest i przygląda się nam. I to nie jest Święty Mikołaj. Teraz, kiedy wiemy, że pytanie: "Czy wierzysz w Boga" jest błędne, możemy przejść dalej. Pytanie to nic nie wnosi do naszego życia, gdyż odpowiedź wymaga od nas szybkiej analizy pod względem, wierzę, czy nie wierzę, że ktoś nas stworzył. Ludzie nie potrzebują się nad tym zastanawiać, ludzie potrzebują zastanowić się nad pytaniem, dlaczego mają zaufać Bogu, po co mieć z Nim relację i o co chodzi w tym życiu? Aby każdy z nas mógł znaleźć odpowiedzi, potrzebujemy pytania: "Czy wierzysz Bogu?". To pytanie powoduje refleksję i zmusza do zastanowienia się. Większość ludzi mówi, że wierzy w Boga. Z różnych względów, czasem jest to odpowiedź wymuszona religijnie, czasem modne jest powiedzieć, że jesteśmy ludźmi wierzącymi, a czasem po prostu lepiej i bezpieczniej powiedzieć, że tak. Ale niestety pewnie ta sama większość nic z tą wiarą nie robi i ta sama większość jest sfrustrowana swoim codziennym życiem i ta sama większość oskarża Boga za swoje porażki i niepowodzenia... Dlaczego? Bo nie wierzą Bogu, nie ufają Bogu. Dla mnie kwestia istnienia Boga, to nie kwestia wiary, a kwestia wiedzy. Wierzyć możemy w konkretną religię, np. "wierzę, że prawdziwy jest Bóg biblijny, bo...", albo "wierzę w Koran i Boga tam przedstawionego". Tu możemy dyskutować o wierze, jednak kwestia samego istnienia Stwórcy, to kwestia wiedzy i logiki. Zawsze wiedziałem, że Bóg jest, ale nigdy jakoś Go nie potrzebowałem. Dziękowałem Mu za różne rzeczy, które działy się w moim życiu, za moje sukcesy, radości, jednak nigdy Go o nic nie prosiłem, bo uważałem, że sam sobie świetnie dam ze wszystkim radę. Mam już taki charakter, że nigdy nikogo o pomoc nie proszę. Boga również. Przecież ja sam wiem najlepiej, co jest dla mnie najlepsze, sam wiem najlepiej, czego chcę i jak chcę żyć. Ale czy aby na pewno...? Jeśli by się nad tym dobrze zastanowić, to jednak tak nie jest. Robimy plany, chcemy coś zrobić, ma wyglądać w taki i taki sposób, będzie tak i tak, zrobię to i tamto. Życie jednak pokazuje, że NIE, będzie inaczej, nie tak, tylko siak. Nie bez powodu powstało powiedzenie: "Lepiej nic nie planować, bo i tak z planów nigdy nic nie wychodzi". Zgadza się, dlatego że nie mamy żadnego wpływu na nasze życie. Tylko Bóg ma wpływ na to, co dzieje się w naszej codzienności. My oczywiście chcemy być mądrzejsi i pokazać, że my, Boże sobie świetnie bez Ciebie poradzimy, ale jak nie wychodzi, to trochę pomarudzimy na Ciebie, ponarzekamy, żeś niesprawiedliwy, złośliwy, okrutny, a czasem nawet się od Ciebie odwrócimy, obrazimy i będziemy głosić ateistyczne poglądy, że Ciebie nie ma! Śmieszne, bo to, że jesteśmy na kogoś obrażeni, mamy do kogoś żal, nienawidzimy kogoś nie zmienia faktu, że ten ktoś nie istnieje... To nie my sterujemy naszym życiem. Steruje nim Bóg. Czasem zdarza się, że nasze plany i oczekiwania pokrywają się z "boskim planem", stąd też może nam się wydawać, że mamy wpływ na nasze życie, że panujemy nad nim samodzielnie, ale niestety życie jednak pokazuje, że żyjemy wg nieco innego planu i nie mamy na to wpływu. Żyjemy wg planu Boga na nasze życie. Możemy się temu sprzeciwiać, złościć, wściekać i krzyczeć z bezsilności, ale innej drogi nie ma. Po prostu nie ma. Bóg to nasz Ojciec, a my jesteśmy Jego Dziećmi. Jak to bywa z dziećmi i rodzicami - dzieci nigdy nie słuchają rodziców. Nie ufają im często, wiedzą lepiej, mówią: "Tak, rozumiem", a i tak robią po swojemu, krzyczą, robią na złość, awanturują się, sprzeciwiają i wykrzykują: "Nie będziesz się wtrącała do mojego życia! Sama wiem, co jest dla mnie najlepsze!". A życie pokazuje, że jednak rodzice mieli rację... To rodzice wiedzą, co dla nas dobre, co najlepsze, bo są starsi, bardziej doświadczeni. Tak samo jest z Bogiem. Ludzie Mu nie ufają, chcą żyć po swojemu, wierząc ślepo, że sami dadzą sobie radę, bo mają przecież taki genialny pomysł na swoje życie. I co? I pstro mogłoby się powiedzieć. I wielkie nic. Nic z tego nie wychodzi, nie da się żyć po swojemu, żeby nie być sfrustrowanym, nie ponosząc ciągłych porażek, za które będziemy oskarżać "cały świat i pół Ameryki", włączając w to jeszcze"tego na Górze". Życie jest wspaniałe, tylko trzeba zrozumieć, o co w nim chodzi i kto nim steruje. Musimy uwierzyć, że Bóg nas kocha, że wie lepiej, co jest dla nas dobre, bo nas stworzył. Ma dla nas najlepszy z możliwych planów i nigdy nie wymyślimy nic lepszego niż Bóg wymyślił, więc po prostu oddajmy Jemu nasze życie i niech to On włada naszą codziennością. Spróbuj zaufać Bogu, jako komuś, kto wie o Tobie wszystko, kto zna Twoje serce, Twoje sumienie, Twoje pragnienia, Twoje wady i zalety, Twoje możliwości, całe Twoje życie i kocha Cię miłością milionów matek i milionów ojców! Zaufaj Bogu i niech Cię prowadzi... Uwierz mi, że wtedy Twoje życie zmieni się diametralnie! Ciężko określić słowami, jak bardzo zmieni się Twoje życie, ale gwarantuję Ci, że zaczniesz doświadczać cudów. Nie licz na to, że ominą Cię wszystkie problemy i przeszkody. Tak to nie działa! Bóg nie jest przekupny! Ale zrozumienie, że wszystko dzieje się po coś, że wszystko, czego doświadczamy jest dla nas zaplanowane i doświadczamy tego, bo Bóg miał to w swoim zamyśle, zmienia wszystko. Świadomość ingerencji Boga w naszym życiu jest czymś niesamowitym. Mogę Ci również obiecać, że pozbędziesz się ze swojego życia frustracji... Życie ze świadomością, że Bóg stawia nas tam, gdzie chce abyśmy stali, że to On trzyma za stery, że to On ma instrukcję obsługi naszego życia, jest łatwiejsze, przyjemniejsze i radośniejsze. Latami wierzyłem w przeznaczenie, w los, w karmę, powtarzałem, że "tak pewnie miało być", ale dopiero zmiana słownictwa (tak drobna zmiana, a tak wiele zmieniająca w umyśle i sercu) na boski plan i Bóg tak chciał, Bóg tak zaplanował, Bóg wie, co robi, sprawiła że pojąłem o co w tym wszystkim chodzi! Ta zmiana sprawiła, że moje życie zmieniło się o 180 stopni. I Tobie również tego życzę, abyś świadomie zaczął doświadczać ingerencji Boga w Twoim życiu. Uwierz, że źródłem ludzkich frustracji jest brak zaufania do Boga. PS. Pewnie nadal Wam ciężko w to wszystko uwierzyć, bo przecież tyle złego doświadczamy w naszym życiu i nie raz prosimy Boga, aby pomógł, błagamy na kolanach, aby nas przeprowadził przez te trudne chwile, ale pamiętajmy, że podczas trudnych egzaminów Mistrz zawsze milczy i nie podpowiada... Ale jest i obserwuje. Wierzę, że w ciężkich chwilach naszego życia, kiedy czasem wydaje nam się, że nie damy rady, Bóg jest i patrzy na nas zastanawiając się, jak sobie z tą lekcją poradzimy... Michał Komorowski