Z Bogiem żyje się łatwiej...

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem "Z Bogiem żyje się łatwiej..." przygotowanym przez naszego eksperta Wróżbita Michał Komorowski

Przyczyna zgonu: "niewiara" Siedzę, trochę leżę, znów siadam i się zastanawiam... Czy to taki czas trudny...? A może to jesień, która przyszła tak wpływa na nas...? A może zbieg okoliczności...? A może jednak przyczyna leży zupełnie gdzieindziej...? Ostatnie kilkanaście osób, które spotkały się ze mną chcąc skorzystać z moich usług, a właściwie ich historie dały mi do myślenia. I pewnie bez nich nie napisałbym dziś tego tekstu. Pani Ola usiadła na krześle, sympatyczna, uśmiechnięta, mogłoby się wydawać, że wszystko u Niej, jak należy. Elegancka, modna torba, włos perfekcyjnie ułożony, uśmiech na twarzy, czego chcieć więcej...? Czemu mnie odwiedziła...? Nalewam pysznej herbaty do filiżanki i proszę o datę urodzenia. Teraz już wiem... To tylko pozory szczęścia. - Pani Olu, jest Pani smutna. Tak naprawdę mógłbym na tym zakończyć, bo w słowie smutek można odnaleźć wszystko, co się w Pani dzieje, to słowo określa Pani stan ducha. Ma Pani w sobie ogromny potencjał, tak dużo talentów i możliwości, że palców braknie, aby je wszystkie wymienić. Pani nie przyszła na świat, by tylko na nim pobyć. Pani przyszła z wielką misją do wykonania tutaj na Ziemi. Ma być Pani drogowskazem, przewodnikiem, ma Pani pomagać słabszym i potrzebującym. Ja wiem, że pieniądze zupełnie Pani nie interesują. Gdyby miała Pani na koncie miliony, jestem święcie przekonany, że wydałaby je Pani na biedne dzieci, założyłaby Pani fundację, cokolwiek, ale na pewno wiedziałaby Pani, co z nimi zrobić dla dobra innych, słabszych. Odnoszę wrażenie, że zupełnie się Pani w życiu pogubiła. Żyją w Pani jakby dwie osobowości. Jedna chce iść w prawo, druga jednak nalega, by skręcić w lewo... Co zrobić? Jaką decyzję podjąć? Trudne pytanie i nie mnie to oceniać, wiem jedno - jest Pani martwa za życia. To się zdarza. Zresztą, wbrew pozorom wcale nie tak rzadko... Codziennie widuję ludzi martwych za życia, których zabił system, odebrał marzenia, pragnienia, radość życia, chęć życia. Wyszarpał z serca również wiarę w Boga, za to wlał puste słowa i slogany: "Uwierz w siebie!", "Zaufaj sobie!", "Jesteś najlepsza!", "Tylko Ty!", "Możesz!!! Właśnie teraz!!!", "Jak nie Ty, to kto?!"... Rozłożyłem karty, a moim oczom ukazał się jeszcze straszniejszy scenariusz. Bagno, paplanina w błocie. Takim po kolana. I do tego masakrycznie śmierdzącym i gęstym. Ciężko z tego wyleźć... - Pani Olu. Widzę taki obraz. Ruchliwa ulica. Mnóstwo aut. Wielkie skrzyżowanie. Taki trochę krzyż. I na środku tego krzyża, tego skrzyżowania właśnie to śmierdzące bagno i Pani w nim. Tkwi Pani w gównie. W beznadziei. I wie Pani co? W tym błocie z Panią pływają też takie stwierdzenia, jak: "jestem brzydka", "jestem gruba", "jestem do niczego", "nikt mnie nie kocha", "życie jest bez sensu", "praca dom, praca dom" i inne tego typu. Co ciekawe, może iść Pani w prawo, w lewo, przed siebie, a nawet cofnąć się do tyłu. Ale nieee, zapomniałem, Pani jest uwięziona w tym ohydnym błocie... Płacze Pani z bezradności, bezsilności, z braku wiary, z braku wizji na przyszłość... W tym momencie Pani Ola nie wytrzymała i wtrąciła: "Panie Michale, czy ja mogę coś powiedzieć?!". Oczywiście musiałem powstrzymać Panią Olę przed komentarzem. "Pani Olu, skończę i dopiero będzie mogła Pani mówić". Masakra. Kompletnie gubiłem się w interpretacji kart, panował tam ogromny chaos, bałagan i... śmierdziało. Na wylocie wielkie nic. Praca? Kompletna beznadzieja, atmosfera koszmarna, awantury z przełożonymi, plotki i ferment wśród współpracowników, pieniądze prawie żadne. Uczucia? Ojej, dwu facetów. Niemoc oraz nieumiejętność podjęcia decyzji, co z tym zrobić. Niby związek, a nie związek. Niby romans, a nie romans. Zdrowie? Deprecha, bezsenne noce, myśli samobójcze, doły i doliny. A co za tym idzie złe samopoczucie, słaba odporność, ciągłe przeziębienia, bóle głowy. - Pani Olu. Jak długo ma Pani zamiar żyć",po swojemu"? Jak długo będzie Pani zaprzeczała wszystkim i wszystkiemu? Jak długo ma Pani zamiar tkwić w tym błocie tylko dlatego, że to Pani decyzje, Pani błoto i nikomu nic do tego?! Jak długo będzie marnowała Pani sobie życie, tylko dlatego, że to Panie życie i "nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć"?! Jak długo będzie się Pani opierała, blokowała, zamykała, kręciła w kółko, tylko po to, aby udowodnić wszystkim, że Pani sama sobie poradzi, nie potrzebuje Pani nikogo do pomocy, bo przecież w tych czasach kobieta MUSI być niezależna, musi walczyć o swoje, musi zarabiać kasę i żyć tak, jak sobie zaplanuje i wymarzy?! Jak długo...? Przecież jeszcze moment i padnie Pani z bezsilności... I wie Pani co będzie napisane na Pani nagrobku...? "Umarła jeszcze za życia. Przyczyna zgonu: niewiara". Wystarczyło tylko patrzeć na twarz mojej Klientki i uwierzcie mi, że nie musiała nic mówić... Ona doskonale wiedziała, o czym ja mówię... A ja z przerażeniem i niedowierzaniem patrzyłem w scenariusz Jej życia, który sama napisała... Nie każdy może być lekarzem. Nie każdy może być piosenkarzem. I nie każdy potrafi pisać scenariusze. Ale za to tylko On potrafi pisać najlepszy scenariusz na życie każdego z nas. Człowiek tego nie potrafi, a im bardziej będzie się zapierał, że potrafi i napisze SWÓJ scenariusz na życie, bo TO JEGO ŻYCIE, tym bardziej się okłamuje... Bóg zaprojektował każdego z nas z osobna. I do każdego ułożył plan. Swój własny plan na nasze życie. Najlepszy, najwspanialszy, boski plan. Nie ma lepszego i nikt z nas nie jest w stanie napisać lepszego. Bóg tchnął w nas życie, ale dał nam również Wolną Wolę. To od nas zależy, jak będziemy żyć, jak będziemy realizować Jego plan, jakie role odegramy w Jego scenariuszu. Właściwie jest jeden wybór, ale niezwykle trudny. A - żyć po swojemu (Diabeł będzie nam dawał ,,dobre" rady), B - zaufać Bogu i realizować Jego zamiary i wypełniać Jego wolę (czerpać radość z wypełnienia "wewnętrznej dziury"). I ja i Ty, każdy z nas próbował, próbuje i pewnie jeszcze nie raz będzie stawał na głowie, aby żyć po swojemu i osiągać w życiu to, co zapragnie nasza chciwość (wcale nie dusza, wbrew powiedzeniu "czego dusza zapragnie"). I ja i Ty, każdy z nas wie, że nic z tego nie wychodzi! Im bardziej próbujemy żyć po swojemu, tym bardziej jesteśmy sfrustrowani, zawiedzeni, rozczarowani, a w rezultacie puści w środku i wątpiący w istnienie Najwyższego. Dlaczego? Bo przecież, gdyby istniał, to by zrealizował nasze zachciewajki! Co to za Bóg, który się pastwi nad nami, rzuca nam kłody pod nogi, przecież nam tak zależy, żeby spełniać swoje marzenia! Przecież wszyscy trenerzy personalni krzyczą na prawo i lewo, by uwierzyć w siebie, by realizować swoje zamierzenia na przekór wszystkiemu, bo to nasze życie i nikt go za nas nie przeżyje! Hehe, śmieszne te slogany ;) Tobie też chce się śmiać? Mi też. Choć czasem bardziej mnie to bulwersuje, że celowo ktoś próbuje nas odciągnąć od Boga, wmawiając "podprogowo", że Bóg wcale nam do szczęścia nie jest potrzebny... Komicznie słucha się opowieści ludzi, którzy widnieją pod szyldem ATEISTA (a w ogóle cyrk, jak słucha się odpowiedzi na pytanie o wiarę w Boga (wiarę Bogu), typu: "ja wierzę tylko w siebie"). Wystarczy też zobaczyć, jak wygląda życie takich osób, jak bardzo są nieszczęśliwi i sfrustrowani. Jak są agresywni, jak wulgarni, jak zadufani w sobie, jak "zapowietrzeni" i "naindyczeni". Im bardziej żyją po swojemu, tym bardziej odsuwają się od Boga, tym bardziej kręcą się w kółko, w końcu wpadają w bagno, a ono zaczyna cuchnąć i pochłaniać ich w całości... A przecież wystarczy tylko zaufać. - Pani Olu. Mam pomysł i prośbę jednocześnie. Proszę zrobić taki eksperyment. Obiecuję, że zadziała. Błagam, niech Pani wypuści powietrze, weźmie głęboki oddech, spuści z siebie wszystkie stresy, nerwy, zapomni na moment o celach, planach, marzeniach, doradcach, psychologach, kołczach itp. Proszę zaufać Bogu, "Panie Boże, oddaje Ci moje życie i rób z nim, co chcesz, bo wierzę, że zrobisz z nim rzeczy, o których nawet nie śniłam. I ufam, że zrobisz to najlepiej i lepiej ode mnie!". I proszę czekać... Umówmy się, że przez miesiąc będzie Pani żyła z Bogiem, że da Mu Pani swoją dłoń i pozwoli się prowadzić. Obiecuję, że to będzie najwspanialszy miesiąc Pani życia! Do tej pory miała Pani karuzelę, kręciła się Pani w kółko i w kółko, i w kółko. Zaczęło się kręcić w głowie, to trafiła Pani do mnie. A teraz proszę się przygotować na jazdę bez trzymanki! To będzie taki mega rollercoaster, ale w najlepszym wydaniu! Gwarantuję, że tych emocji będzie Pani zawsze mało :) Bo z Bogiem żyje się łatwiej, a ateizm odbiera nadzieję. Pisząc to przypomniał mi się pewien wiersz Mike Yaconelli: Prosiłem... otrzymałem "Prosiłem o siłę, bym mógł coś osiągnąć... Otrzymałem słabość, bym mógł być posłuszny. Prosiłem o zdrowie, bym mógł czynić większe dzieła... Otrzymałem ułomność, bym mógł czynić dzieła lepsze. Prosiłem o bogactwa, bym mógł być szczęśliwy... Otrzymałem ubóstwo, abym mógł być mądry. Prosiłem o władzę, bym mógł być chwalony pośród ludu... Otrzymałem niemoc, abym mógł odczuć potrzebę Boga. Prosiłem o wszystko, bym mógł cieszyć się życiem... Otrzymałem życie, bym mógł cieszyć się wszystkim. Nie otrzymałem niczego o co prosiłem, lecz otrzymałem wszystko, czego pragnąłem!"

Michał Komorowski W lutym będzie dostępny w każdy czwartek i piątek od 17.00 do 21.00