Oczyszczenia rodowe z blokad emocjonalnych i finansowych. Wstęp do uzdrawiania.

Oczyszczenia rodowe z blokad emocjonalnych i finansowych. Wstęp do uzdrawiania.

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem pt. "Oczyszczenia rodowe z blokad emocjonalnych i finansowych. Wstęp do uzdrawiania." przygotowanym przez naszego eksperta Magdalena Pytia

Krótka historia pewnej Prababci, która w imię godności i przekonań, podczas wojny w jednym z więzień poprzysięgła, żer nigdy nie upadnie na kolana.

Oto, co się stało.

To był dwudziesty dzień grudnia. Ogień w piecu zgasł przed kilkoma godzinami, izby powoli wypełniały się chłodem. W chacie była zapalona jedna lampa, naokoło której zebrała się cała rodzina. Było niecodziennie mroźno - tej nocy temperatura spadła poniżej minus 20 stopni Celsjusza. W domu było ich siedmioro. Każdy opatulony w koc, jakby przeczuwając, wpatrywał się w płomień nie zdając sobie sprawy, że już za moment tuż obok nich pojawi się istota, która zgodnie z planem zapisanym na karcie ich życia, przeprowadzi jedną z nich do miejsca, którego nikt tej nocy nie spodziewał się nawet w snach.

Na zegarze wybiła 03:40. Pośrodku pokoju zjawił się Bóg, którego zwą Schronieniem. Przywitał się z innymi Przewodnikami i rozejrzał dookoła, po czym niezwłocznie stanął przy Niej. Nikt go nie widział. nawet Ona. Oświetlił ją żywym Światłem od stóp do głowy. Chwycił za dłoń i czekał. Gdyby wiedziała, że tam jest, nie zwątpiłaby - ani wtedy, ani kiedykolwiek później.

Na dworze zrobiło się głośno. W drzwiach z listem stanęli Oni. Każdemu z nich towarzyszyli Przewodnicy, którzy w ciszy przywitali się z Opiekunami domowników. Wszyscy spotkali się już wcześniej. Wszyscy się znali. I wszyscy wiedzieli, że tej nocy ją zabiorą. Tak naprawdę wiedziała również i Ona. Umówiła się z Nimi wcześniej. Trafiali już na siebie niejednokrotnie w rożnych czasach i przestrzeniach. Za każdym razem wskakiwali na inna pozycję. tworzyli film i wymieniali się rolami, ucząc się wzajemnie na podstawie doświadczeń, które zdobyli kiedyś.

Gdybym miała opisać to spotkanie, moment ich wejścia do tego domu, rozróżniłabym w tym pomieszczeniu dwa plany. Podzieliłabym czasoprzestrzeń na dwie części - do dwóch mam dostęp, a zapewne jest ich więcej. I tak, jedna część nałożona na drugą przenikałyby się wzajemnie. To, co widzimy na pierwszym planie przedstawiałoby scenę, którą każdy z czytających jest w stanie sonie wyobrazić w podobny sposób. jestem pewna, że oprócz tego, że to widzicie, czujecie również zmysłami głęboko w środku i doświadczacie tego zdarzenia emocjonalnie. Dlaczego? Bo udało Wam się przeniknąć do centrum i odnaleźć w nim cząstkę siebie i swoich wspomnień z dzieciństwa. Udało Wam się wejść do telewizora i stanąć? na scenie wraz z bohaterami opowieści.

To, co na drugim planie, czego nie widać na pierwszy, ba, nawet na drugi lub trzeci rzut oka, to spektakl Świateł, tworzonych przez płomienie, którymi byli w innymi wymiarze. Każdy z nich wibrował w innym kolorze, kształcie, rozmiarze oraz temperaturze. Tańczyli spektakularnie i dostojnie, wszyscy w inny sposób, a jednak ze wspólnym mianownikiem, energią Bożego Błogosławieństwa, Boga Ojca i Matki Ziemi. Ten właśnie oto obraz nakładał się na tamten ziemski wymiar. Sama nie wiem, na co patrzyłam przede wszystkim. zazwyczaj widzę wszystko na odwrót, do góry nogami. Pomimo ziemskiego poczucia niepokoju, spoglądałam na przedstawienie w spokoju i poczuciu, że wszystko idzie zgodnie z jakimś planem.

Wyprowadzono ją z domu tuz przed czwartą nad ranem. Ubrań w koszulę, bez butów szła za nimi po śniegu raz po raz wpadając w co raz to większą zaspę. Żaden z domowników nie odprowadził jej wzrokiem, nikt nie odważył się spojrzeć w okno. Otoczona oficerami starała się nie upaść. Wiedziała, że jeśli nie dojdzie do samochodu, ukarzą ją. Liczyła kroki i myślała tylko o tym, żeby nikt nie zauważył, że się boi. Gdyby wiedziała, że tuż nad nią otoczona dziesiątkami kolorowych istot, sama świetliście tańczy, wzięłaby kilka głębokich oddechów i wypuściłaby z siebie cały wypełniający jej ciało strach, wypowiadając słowo: "Ufam".

Udało jej się. Dała radę. Nie poddała się. Po trzech miesiącach wróciła do domu. Pieszo, w tej samej koszuli, w której wyszła z domu w grudniu. Nie była sama. Towarzyszył jej ten sam Anioł, który wyszedł z nią wcześniej. Tak naprawdę nigdy nie zostawił jej samej nawet na ułamek ziemskiej sekundy. Codziennie szeptał jej do ucha, by odnalazła drogę do swej płomiennej części, która nieustannie tańczyła w niej, nad nią i tuż obok. By wzniosła się ponad to, co widziała przed swoimi oczami, przepełnionymi strachem i słabością. By była harmonią promieniującą zrównoważeniem. Czy go kiedykolwiek usłyszała? Tego jeszcze nie wiem. to, czego jestem pewna, to, cokolwiek to znaczy, o czym dowiem się zapewne później - stała się wagą.

Teraz, 80 lat później, gdy jej już nie ma w tej fizycznej postaci, gdy pamięć o niej odfrunęła wraz z ostatnimi wspomnieniami nieżyjącej już babki, kobiety z jej rodu każdego dnia budzą się w obliczu wyzwań, którym postanowiły podołać. Niosą na swych barkach ciężary, których nie sposób w normalnych warunkach udźwignąć przez stado koni. Pytanie czym jest to, co w tym przypadku nazwałam normą. Wszach wszystko jest względne, czas nie płynie w stałym rytmie, może przyspieszać lub zwalniać w zależności od tego, jak szybko się poruszamy. Żadnej z nich nie przeszło przez myśl, że dźwigają nie swój ciężar. Że ten ciężar można zdjąć i nie pochylać się po niego już nigdy więcej. Że nie trzeba nieustannie stać na baczność. Że można upaść i wstać z w tym wszystkim być bezpieczną. Że w oknie staną inni i wyciągną do nich pomocną dłoń.

Myślą za to, że nad ich rodem zawisła klątwa, urok, fatum, które przenoszone z pokolenia na pokolenie wzmacnia tylko moc zaklęcia. I owszem. Jest w tym ziarno prawdy. Istota przekleństwa w tym, jak również każdym innym przypadku opiera się na zależności od zasad, ideałów, poglądów i wartości przekazywanych świadomie i podświadomie poprzez mózg biologiczny oraz system przetrwania, który wewnętrznie wskazuje jedyną drogę przeżycia w obliczu niebezpieczeństwa zagrażającemu zachowaniu ciągłości rodziny. Ludzie z podwyższoną zależnością od wszelkich aspektów przyciągają choroby i nieszczęścia. Im większa zależność, tym proces oczyszczenia w pierwszej kolejności zazwyczaj jest realizowany na drodze cierpienia.

Tutaj sama modlitwa nie pomoże, żaden rytuał na stałe nie zmieni przywiązania do bycia w poczuciu zależności od przeszłości i przeciwności losu. należy zmienić się wewnętrznie, aż do momentu, w którym znika wszelkie odczucie oporu.

Jak to zrobić? To niełatwa sprawa. Zacznijmy razem przy okazji kolejnej opowieści.

Magdalena Pytia


Polecamy ekspertów