Jak zakochuje się mężczyzna???

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem "Jak zakochuje się mężczyzna???" przygotowanym przez naszego eksperta Wróżka Eliza.


Miłość. Temat, któremu w każdej odmianie sztuki poświęcono tak wiele uwagi, że samo tylko skatalogowanie poświęconych mu dzieł zapełniłoby pewnie drobnym drukiem ilość tomów, przy których Encyklopedia Gutenberga wyglądałaby, jak lektura na jeden zaledwie wieczór. Pieśni, malarstwo, rzeźba, mity i opowiadania, literatura każdego pułapu: od marnych jakościowo romansideł po rozprawy naukowe - zbierzmy to wszystko razem, a zda się, że temat miłości został już tak głęboko przeanalizowany, tak dalece rozczłonkowany, że niczego nowego nie da się z niego wyekstrahować. Nie czarujmy się: mnie pewnie też się nie uda. I, po prawdzie, nie mam takiej ambicji. W niniejszym tekście chcę się wszakże przyjrzeć - i to niezbyt, biorąc pod uwagę zasięg podjętej tematyki, wnikliwie - jednemu zaledwie z wielu aspektów miłości: temu, jak odczuwa ją mężczyzna. A ściślej: jak mężczyzna odkrywa ją w sobie, jak pielęgnuje (albo i nie!) i jak przepoczwarza się ona w coś, co dla niego, choć wielu się do tego nie przyzna wprost, jest celem najwyższym z możliwych, często wręcz nieosiągalnym Graalem. W skrócie: jak się zakochuje. ZDANIEM FACHOWCÓW Odpowiedzi na to pytanie nie da się udzielić ad hoc. Jak brzmi ulubione chyba stwierdzenie psychologów: "to zależy". Zasłanianie się tyleż prostym, co oczywistym sformułowaniem, że "to zależy od przypadku" uznaję za tani wybieg. W ten sposób można wytłumaczyć wszystko i wszystkim, nikomu nic tak naprawdę nie mówiąc, choć trudno tak postawionej tezie odmówić pewnych racji. Omijając zatem tę pułapkę, stwórzmy sobie pewnego rodzaju model mężczyzny, który z pewnością nie będzie uniwersalny - bo naprawdę każdy jest przecież inny! - ale najbardziej obiektywny, na jaki nas stać. Gdyby zatem podjąć próbę udzielenia zwięzłej odpowiedzi na pytanie "o wiemy o mężczyznach?", jako pierwsze zapewne padłoby stwierdzenie "są wzrokowcami". Słusznie! Bazując na bodźcach dostępnych do najważniejszego chyba sensorium, oczu, mężczyźni najczęściej dokonują wstępnej selekcji wśród dam, kwalifikując je do zbiorów "godna"- oraz "niegodna uwagi". To bardzo uproszczony schemat. Uproszczony, lecz aktualny. Tłumaczy to zresztą, dlaczego kobiety uważane za piękne, bez względu na swój charakter, dobroć czy intelektualną tężyznę, niemal zawsze otoczone są wianuszkiem - pardon! - absztyfikantów. Dobrze, ale jak to się przekłada na proces męskiego popadania w zakochanie? Bardzo często - wprost. Nie bez powodów mówi się o miłości od pierwszego wejrzenia. Akcent w tym sformułowaniu wyraźnie pada na ostatnie słowo. I jednocześnie tu tkwi jedyna pułapka związana z takim płonnym uczuciem. Zakochanie od pierwszego wejrzenia bywa bowiem bardzo nietrwałe; po pierwszym etapie fascynacji i uwielbienia obrazu ukochanej, mężczyzna zaczyna w obiekcie swoich westchnień dostrzegać coraz więcej niedoskonałości. I z biegiem czasu uczucie okazuje się ułudą, z której prędzej czy później ów mężczyzna zechce się wycofać. Ale to tylko pierwszy z brzegu, pobieżny przykład. By w materię wniknąć głębiej, warto i badanemu obiektowi, czyli tu: mężczyźnie, przyjrzeć się trochę wnikliwiej. Zajrzeć do jego wnętrza. Dosłownie. PUNKT DOWODZENIA MIŁOŚCIĄ Mężczyźni zakochują się, oczywiście, na różne sposoby, jednak obowiązuje tu pewna chyba uniwersalna zasada, widoczna przy wnikliwej obserwacji. Można zlokalizować w mężczyznach coś, co dla celów niniejszego wywodu nazwę "punktem dowodzenia miłością" (PDM). W skrócie, to fizyczny punkt wewnątrz mężczyzny, który określa kształt i zabarwienie odczuwanej przez niego miłości. Ten punkt, wraz z wiekiem, przesuwa się w ciele mężczyzny coraz wyżej. Najczęściej, gdy chłopcy zaczynają w ogóle interesować się dziewczętami, PDM rozpoczyna swoją wędrówkę w miejscu, nazwijmy je nieco frywolnie, zbiegu nóg. Oczywiście, od frontu. Miłość mająca swoje źródło w tu zlokalizowanym punkcie cechuje przede wszystkim młodych chłopców, kipiących hormonami i testosteronem, ale często również mężczyzn nieco silniejszych wiekiem. Taki pan może, demonstrując swoje uczucie, być nieco nachalny czy natarczywy, aczkolwiek zdarzają się również przypadki powolnego, bardziej subtelnego zdobywania wybranki. Cel - o ile w ogóle można mówić o celu, ale brak mi tu zgrabniejszego określenia - tak odczuwanej miłości jest nietrudny do wskazania i nie warto się na jego temat rozpisywać, dość stwierdzić, że choć moc uczucia jest tu niewątpliwie potężna i może być niełatwo wykrzesać dość siły, by się jej oprzeć - tym bardziej, że przecież panie też nie są wolne od hormonalnego maelstromu - to jednocześnie opieranie miłości wyłącznie cielesnym jej aspekcie jest wyjątkowo kruche, bo może opaść wraz ze spełnieniem. Nieco dojrzalsi, bądź bardziej wrażliwi panowie, lokują PDM nieco wyżej. Ściślej, za żebrami. Miłość ulokowana tutaj wydaje się być najczystsza, a z pewnością jest najbardziej pożądana przez panie - i trudno się dziwić, opętany (sic!) tym rodzajem miłości pan zrobi dla wybranki serca absolutnie wszystko, nie oczekując niczego w zamian. W odróżnieniu do uprzednio omawianego PDM, tutaj na niebezpieczeństwo bardziej narażają się panowie, niemało bowiem wśród płci niewątpliwie piękniejszej dam wyrachowanych, które szlachetne przecież uczucie zechcą obrócić w machinę do osiągania różnie określonych korzyści. Ulokowanie PDM w sercu może przytrafić się każdemu panu w każdych okolicznościach i jest chyba najtrudniejsze zarówno do opisania, jak też do przewidzenia. Zupełnie dojrzali panowie, którzy może nie zawsze wiedzą, czego chcą, ale zawsze wiedzą, czego na pewno nie chcą, PDM często umiejscawiają ciut za oczami. Być może są to mężczyźni doświadczeni przez życie i nie dający się łatwo zwieźć porywom serca, być może są to raczej intelektualiści, którzy od kobiet oczekują raczej więzi duchowej opartej na wspólnocie światopoglądów albo przyjemności czerpanej z dyskusji - dość powiedzieć, że miłość odczuwana przez takich panów jest, spośród do tej pory wymienionych, najchłodniejsza może w odbiorze, ale jednocześnie najtrwalsza, bo posadowiona na najpewniejszych, przewidywalnych fundamentach. Przede wszystkim dlatego, że akcent położony jest tu na braterstwo dusz. Kochając głową (bądź, jak kto woli: mózgiem) panowie oczekują przede wszystkim przyjaźni. Widać tu podstawowy mankament tego rodzaju miłości: jej obiekt może być dla pana kochającego głową w niedostatecznym stopniu także obiektem pożądania. WSPÓLNY MIANOWNIK? Jak widać, umiejscowienie wszystkich do tej pory omówionych PDM ma swoje mocne i słabe strony. Trudno, doprawdy, uznać, które z nich jest najlepsze. I właśnie ten dylemat doprowadza nasz wywód do finału. Do krótkiego omówienia tego rodzaju miłości, który celowo znalazł się na końcu. Jest to bowiem ten rodzaj uczucia, w którym PDM rozrasta się do ogromnych rozmiarów tak, że obejmować zaczyna wszystkie wcześniej wymienione, żywiąc się poszczególnymi składowymi tak, że ich synergia tworzy uczucie o mocy nieporównywalnie większej od sumy swoich składowych. Jest to miłość, w której miejsce znajdzie się i na spełnione pożądanie, i na przyjaźń, która zapewni jej trwałość, bo kochający się ludzie po prostu dobrze się ze sobą czują - i na gorące, nigdy nie stygnące uczucie. Oczywiście, jest to miłość występująca w przyrodzie chyba jeszcze rzadziej, niż kwiat paproci. Ale warto jej szukać. W przeciwieństwie bowiem do wcześniej omówionych rodzajów miłości, wypływających z różnych źródeł i celujących gdzie indziej, ta jedna wydaje się być jednocześnie Jest to miłość najpełniejsza, najbardziej wysublimowana i najszlachetniejsza. To najpiękniejszy skarb, jaki można ofiarować ukochanej osobie, niezależnie od tego, czy czuje ją pan, czy pani.