Syndrom gotującej się żaby

Syndrom gotującej się żaby

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem pt."Syndrom gotującej się żaby" przygotowanym przez naszego eksperta Wróżbita Mateusz Algiz.


Często zdarza się nam tkwić w miejscach, sytuacjach czy też relacjach, które mają na nas niekorzystny wpływ. Co w tym wszystkim najbardziej zaskakujące - mamy świadomość tego negatywnego wpływu. Odczuwamy dyskomfort, jednak nie przerywamy tego. Decydujemy się to przeczekać, dostosowywać się, przyswajać kolejne sytuacje, które sprawiają, że czujemy się źle. W efekcie doprowadza to nas do destrukcji. Syndrom gotującej się żaby mówi o sytuacjach, w których dostosowujemy się do negatywnych wpływów, panujących w naszym życiu. Przytoczenie żaby nie jest tu przypadkowe - płazy te mają zdolność do zmiany temperatury swojego ciała do warunków zewnętrznych. Wkładając żabę do garnka wypełnionego wodą, którą następnie zaczniemy podgrzewać, żaba nie wyskoczy - wręcz przeciwnie, zacznie dostosowywać temperaturę ciała do temperatury wody. Płaz nie jest świadomy tego, że właśnie jest gotowany. Odczuwa jedynie coraz większy dyskomfort związany z tym, że musi tracić energię, by dostosowywać się do pogarszających się warunków. Tuż przed momentem, gdy woda osiągnie temperaturę wrzenia, żaba nie jest już w stanie dłużej się dostosowywać. Niestety jest też już za późno na skok, ponieważ wyczerpała całą swoją siłę na proces dostosowawczy. W wyniku tego, żaba zostaje ugotowana. Ten obrazowy, a dla niektórych zapewne też drastyczny przykład, doskonale odzwierciedla nasze ludzkie sytuacje w wielu sferach życia. Najczęściej dotyczą one sfery uczuciowej, rodzinnej, zawodowej, ale także relacji z ludźmi, których uważamy za swoich przyjaciół. Najbardziej podatny grunt do tego, byśmy wpadli w syndrom gotującej się żaby, to ten w którym na czymś lub na kimś nam zależy. Wtedy potrafimy bagatelizować wiele sygnałów, świadczących o tym, że jest to dla nas tak naprawdę destrukcyjne. Często zdarza się, że spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy chcą nas po prostu ugotować. Jedni robią to świadomie i z premedytacją, drudzy nie zdają sobie sprawy, że robią nam krzywdę. Ale to jest mniej istotna kwestia. W tym przypadku problem nie tkwi w oprawcy, tylko w ofierze. Bo to właśnie ofiara godzi się na to, by zostać "ugotowaną". Wracając do historii z gotowaną żabą - nie zabiła jej tak naprawdę wrząca woda. Zanim nastąpił moment, w którym żaba się ugotowała, miała ona co najmniej kilkanaście minut na to, aby wyskoczyć z garnka. Nie zrobiła tego, bo nie potrafiła w porę podjąć decyzji o tym, by ratować się z sytuacji, która prowadzi ją do śmierci. Otrzymywała sygnały, odczuwała dyskomfort w związku z tym, że temperatura wody ciągle rosła. Rosła jednak na tyle powoli, by płaz mógł dostosowywać się do niej i tracić czujność. Nie zadziałał instynkt przetrwania, bo cały proces był rozłożony w czasie. Zamiast wyskoczyć z garnka i uratować swoje życie, pozostała w nim do momentu, w którym było już za późno na jakąkolwiek zmianę. Tak też jest w przypadku większości z nas. Rozpoczynamy pracę, która początkowo wydaje się być naprawdę ciekawą perspektywą. W kolejnych miesiącach odczuwamy, że nasi współpracownicy wcale nie są tak mili, jak się to na początku wydawało - zaczynają o nas plotkować, wysyłać nam złą energię. Zaciskamy zęby i pracujemy dalej. Później dowiadujemy się, że nasz przełożony nie jest zadowolony z naszej pracy - czujemy się niedocenieni, szef zaczyna nas notorycznie upominać, a nawet nakładać kary pieniężne. Zaciskamy pięści i nadal pracujemy. Pojawiają się kolejne przeszkody i utrudnienia. Praca staje się przytłaczająca, tracimy siły, odczuwamy niechęć, boimy się chodzić do tego miejsca. W końcu może to doprowadzić do stanów lękowych, depresji czy innych poważnych chorób psychicznych. Ale pozostajemy w tej pracy pomimo poczucia niespełnienia i porażki, bo nie mamy już wtedy sił, by cokolwiek zmienić. Podobnie sprawy mają się w relacjach z toksycznymi ludźmi. A na takich możemy natrafić zarówno w relacjach przyjacielskich, uczuciowych, jak i nawet rodzinnych. Osoby, które czerpią naszą energię lub jakiekolwiek inne korzyści wynikające ze znajomości z nami, potrafią idealnie usypiać naszą czujność. Wodę podgrzewają bardzo powoli. Ba! Zdarza się nawet, że potrafią na chwilę wstrzymać się od jej podgrzewania, kiedy tylko wyczują, że chcemy zebrać się do skoku. Mówimy tutaj oczywiście o ludziach, którzy manipulują nami świadomie. Z bliskiej osoby, która początkowo była dla nas wsparciem, przyjacielem, miłością, nagle wyłania się tyran, który nas zawłaszcza. I wtedy już bardzo trudno uwolnić się z takiej relacji. Przegapiliśmy momenty, kiedy docierały pierwsze sygnały o tym, że coś jest nie tak. Zaczynało się od niespełnionej obietnicy, przyłapania na kłamstwie, kłótni, agresji słownej, czy w końcu zdradzie. Każdy taki etap sprawia dyskomfort, ale dostosowujemy się do sytuacji. Mówimy sobie, że przecież nie mógł/nie mogła się wtedy z nami spotkać, kłamstwo wcale nie było takie znaczące, kłótnia była moją winą, a raniące słowa były tylko wynikiem wzburzonych emocji. Tak to usprawiedliwiamy - w ten sposób dostosowujemy się, jak żaba do wzrastającej temperatury wody. W końcu nadchodzi ten czas, gdy może być już za późno, by skoczyć. Może nie umieramy fizycznie, jak żaba w garnku z wrzącą wodą. Ale umieramy duchowo - umierają nasze emocje, pragnienia, poczucie własnej wartości. Umierają w końcu chęci, by żyć. W pewnych problemach możemy się po prostu ugotować. Pamiętaj jednak, że nie zabija wrząca woda, tylko Twoja nieumiejętność do podejmowania decyzji w porę. Dopóki jesteśmy tylko poparzeni, możemy coś zrobić, coś zmienić, poprosić o pomoc, uwolnić się. Jeśli czujesz, że jesteś w takiej sytuacji, nie czekaj, aż stracisz wszystkie siły i utkniesz w życiowym marazmie. Wyskocz czym prędzej i pozwól sobie żyć!