Cuda lubią ciszę

Duchowa opowieść o przestrzeni, w której rodzi się niezwykłość.
Kto z Was wraca do rozmów ze mną to zna moje słowa, że cuda lubią ciszę. Cisza nie jest pustką lecz kanałem. To przestrzeń, w której rozrzedza się gęsta materia myśli, a dusza może otworzyć się na subtelne częstotliwości. W ciszy słyszymy nie tylko siebie, ale i szept Wszechświata. Każdy oddech staje się wtedy falą, która rezonuje z Kosmosem, a każde uderzenie serca - rytmem wpisanym w większą, boską symfonię. Nie jest brakiem dźwięku, nieobecnością słów czy zatrzymaniem w czasie. Cisza jest przestrzenią, w której dojrzewają rzeczy najdelikatniejsze, najsubtelniejsze, najbardziej kruche i zarazem najpotężniejsze. Jest glebą, na której kiełkują cuda.
W codziennym zgiełku łatwo pomylić cud z czymś spektakularnym, błyskotliwym, głośnym. Wydaje się nam, że to, co niezwykłe, musi przyjść z hukiem, w błysku fajerwerków, w huku oklasków. Cuda nie pojawiają się w zgiełku, bo tam jesteśmy odcięci od własnej wrażliwości. One przychodzą w ciszy w "pomiędzy". To "pomiędzy" to moment, gdy wyciszamy umysł, a duch zyskuje przestrzeń, by się odezwać. To stan, w którym nie dążymy, nie walczymy, nie kontrolujemy, lecz jesteśmy. Właśnie wtedy otwierają się wrota intuicji, objawień, synchroniczności. Cisza uczy nas bycia, bez ucieczki, bez rozproszeń, bez konieczności wypełniania każdej chwili dźwiękiem czy działaniem. To właśnie w ciszy możemy usłyszeć swoje własne serce, oddech, drżenie myśli.
Tam, gdzie milkną słowa, rodzi się przestrzeń do autentycznego spotkania z samym sobą i z Tym, co większe od nas. W ciszy człowiek doświadcza prawdy o tym, że jest częścią większej całości - jak kropla, która nagle odkrywa, że zawsze należała do oceanu. A wtedy cud obecności staje się oczywisty: oto jestem, oto oddycham, oto żyję.
Cuda potrzebują ciszy tak, jak nasiono potrzebuje ciemności ziemi, by wyrosnąć. Jeśli ziemię będziemy co chwila rozgrzebywać, nic nie zdąży się zakorzenić. Podobnie w życiu - kiedy wciąż jesteśmy w biegu, w pogoni, w hałasie, cudo nie ma gdzie osiąść. Dopiero kiedy zatrzymujemy się, kiedy pozwalamy chwili trwać, kiedy potrafimy słuchać, a nie tylko mówić - pojawia się przestrzeń, w której niezwykłość staje się możliwa. Wielu mistyków mówiło, że cisza jest językiem Boga. To w niej dociera do nas to, czego nie sposób wyrazić słowami. Cisza nie narzuca, nie ocenia, nie krzyczy. Ona otula, prowadzi, otwiera drzwi, które pozostają zamknięte dla zmysłów.
Cudo rodzi się w tej subtelności - jak światło poranka, które nie potrzebuje fanfar, aby obudzić świat. Nie trzeba wyjeżdżać do klasztoru ani wędrować w góry, by znaleźć ciszę. Ona istnieje w nas, czeka cierpliwie, aż odważymy się sięgnąć głębiej. Czasem wystarczy zatrzymać się na chwilę, odłożyć telefon, zamknąć oczy i wsłuchać się w rytm swojego oddechu. W takich momentach okazuje się, że cuda nie są czymś zewnętrznym -nie przychodzą do nas, one budzą się w nas.
Dlaczego cuda lubią ciszę? Bo cisza jest gościną. Jest otwartymi drzwiami, przez które może wejść to, co nieprzewidywalne, delikatne i zarazem najprawdziwsze. Cuda nie znoszą krzyku, nie lubią tłoku, nie pojawiają się w chaosie. One przychodzą wtedy, gdy człowiek umie zauważyć najmniejszy promień, najsubtelniejszy gest, najcichszy szept. Cisza nie jest brakiem - jest pełnią. I to właśnie w tej pełni rodzą się cuda, które zmieniają życie: nagłe zrozumienie, głębokie przebaczenie, pojednanie, pokój, wdzięczność, odkrycie sensu.
Cuda lubią ciszę, bo tylko tam człowiek potrafi naprawdę widzieć, słyszeć i czuć. Tylko tam otwiera się na to, co większe od niego. A może właśnie cisza sama w sobie jest największym cudem -przestrzenią, w której wreszcie niczego nie musimy udowadniać, niczego gonić, niczego zdobywać. Cisza daje nam to, co najcenniejsze: prawdziwe spotkanie - z samym sobą, z drugim człowiekiem, z tajemnicą istnienia. Cisza jest jak brama do innego wymiaru - do przestrzeni, w której nie rządzi logika, lecz subtelne prawa energii, duchowego przepływu i głębszego porządku wszechświata. Gdy wchodzimy w ciszę, opuszczamy hałas codzienności, a wraz z nim - iluzję kontroli. To w tym stanie możemy dotknąć tego, co ukryte, niewidzialne, a jednak realne: pola energii, które łączy wszystkie istnienia.
Wszechświat komunikuje się poprzez symbole, sny, znaki. Cisza to płótno, na którym ta mistyczna geometria może się pojawić. Hałas je rozprasza, zagłusza, rozmywa. Dopiero w ciszy zaczynamy zauważać, że liczby, ptaki, powtarzające się zdarzenia układają się w ścieżki -jak święta mandala naszego życia. I nagle to, co zwykłe, nabiera wymiaru cudowności.
Bo cisza jest świętą glebą. To tam świadomość poszerza się ponad materię, ponad czas. To tam możemy spotkać przewodników duchowych, usłyszeć głos intuicji, poczuć energię, która prowadzi nas ku drodze serca.
Cuda nie są nagłym wtargnięciem czegoś niezwykłego. Cudo to rozpoznanie, że niezwykłość była zawsze - tylko potrzebowaliśmy ciszy, by ją zauważyć.
Cisza jest pełnią, przestrzenią, w której wszystko staje się możliwe.
Jeśli umiemy w niej zamieszkać, odkryjemy, że cudo nie przychodzi z zewnątrz. Ono rodzi się w nas, kiedy otwieramy się na tajemnicę istnienia.